wtorek, 15 kwietnia 2014

Paczka z Ecolasil

Hej na początek chcę przeprosić, że tak długo nie pisałam, ale niedługo egzaminy i w szkole nas strasznie męcząsmutna buźka.

Dzisiaj przyszła do mnie paczka z Ecolasil. Przyszłaby pewnie wcześniej, ale z powodu mojego roztrzepania pomyliłam własny adres. N swoje usprawiedliwienie mam to, że mieszkam w nowym mieszkaniu dopiero od 7 miesięcy. W każdym bądź razie dostałam olejek pomarańczowy 10 ml, pięć próbek kremu nawilżającego (razem też 10 ml) i trzy próbki kremu pod oczy (razem 6 ml).

Olejek ma prześliczny pomarańczowy zapach. Dość mocny, bo czuję go nawet przez mój zatkany nos (przeklęte pyłki). Na pewno wypróbuję go w najbliższej kąpieli.


 Próbki kremu nawilżającego są całkiem ciekawe i mogą mi się przydać. A krem pod oczy wypróbuje moja mama, bo ja nie mam jeszcze 25 lat, a na ulotce wyraźnie pisze, że trzeba mieć chociaż tyle, więc moja mama zda recenzje mi a ja ją tu napiszę.radosna buźka
                                                         
















Bardzo cieszę się, że mogę testować te próbki i jeszcze raz dziękuję panu Marcinowi za wyrozumiałość za moja pomyłkę.

niedziela, 23 marca 2014

Włóczka i druty-poczatki

Hej. Pewnie nie wiecie, ale mam wiele zainteresowań. Jednym z nich są robótki na drutach. Pierwsze rządki zaczęłam robić jak miałam 9-10 lat, ale szybko mi się znudziło. Wtedy uczyła mnie mama, ale kiedy po trzech latach chciałam wrócić do drutów okazało się, że już nic nie pamięta i musiałam szukać innego nauczyciela. Do tej pory zrobiłam szalik dla babci w wiśniowym kolorze i jestem w trakcie robienia drugiego szalika tym razem białego. Jeszcze nie wiem kto go dostanie.radosna buźka

Oprócz szalika zaczęłam robić czapkę (skończę pewnie na zimę) uszatkę. Wzór wzięłam stąd, ale trochę go przerobiłam. Czapkę robię z trzech różnych włóczek splątanych ze sobą. Na razie mam tylko uszy, ale niedługo zacznę robić resztę.

I jak może być?radosna buźka


sobota, 22 marca 2014

Szczęścia i nieszczęścia doniczkowców

Hej przepraszam, że długo nie pisałam. To mój pierwszy blog i dopiero uczę się systematycznego prowadzenia go.radosna buźka
                                                               
                                                                   
Dzisiaj ponieważ był piękny słoneczny dzień otworzyłam szeroko moje drzwi balkonowe. Niestety zerwał się wiatr i drzwi zamknęły się z hukiem pozbawiając moje drzewko kawowe sporej ilości liści (mam nadzieję, że jakoś przetrwa). Z tego co ocalało zebrałam dwa serca, które umieściłam w wodzie, aby ukorzenić (żeby się nie przewracały przebiłam pokrywkę i w dziurki włożyłam liście kawy te dwie sadzonki aloesu już tam były).

Kawę ukorzenia się bardzo trudno, więc uznałam, że zrobię ekologiczny ukorzeniacz (w żadnym ogrodniczym w pobliżu nie mogłam go kupić). Ścięłam kilka gałązek wierzby, pocięłam na małe kawałki, dolałam wody i ugotowałam. Jutro wypróbuję jak działa, bo musi jeszcze odstać.
  Wiem, że nie wygląda to przepięknie, ale mam nadzieję, że zadziała. Na szczęście inne roślinki rosną i jak widać codzienne pobyty na balkonie dobrze im służą.Posadziłam je dopiero tydzień temu, a niedługo będę musiała rozsadzać.radosna buźka
Przepraszam za jakość zdjęć. Aparat postanowił zastrajkować i chyba żąda lepszego oświetlenia.radosna buźka

czwartek, 13 marca 2014

Olejek lawendowy i bawełna

Hej ostatnio kupiłam olejek lawendowy. Jakoś zawsze chciałam go mieć. Bardzo lubię różne olejki zapachowe.  Choć muszę przyznać, że akurat ten zapach mi się średnio podoba. Jest trochę za intensywny.


 W każdym bądź razie ten zapach doskonale się sprawdza w podgrzewaczach.
                                                                    *  *  *
Poza tym kupiłam gałązkę zasuszonej bawełny i już z jednego kłębuszka wybrałam nasiona. Chciałabym je zasadzić i potem podziwiać piękne kwiaty i kłębki bawełny na balkonie.radosna buźka

Mam nadzieję, że wykiełkuję, wyrośnie i zakwitnie.


niedziela, 9 marca 2014

początki włosomaniactwa i prezenty z dnia kobiet

Hej postanowiłam wreszcie coś zrobić z moimi włosami. Od dzieciństwa miałam rzadkie i zlepiające się w strąki, ale dopiero po przejrzeniu bloga kilku włosomaniaczek doszłam do wniosku że też muszę coś zrobić ze swoimi kudełkami. Po pierwsze poszłam do sklepu zielarskiego i kupiłam ziołowy szampon, ale kiedy umyłam nim włosy były strasznie posplatane i suche na wiór, więc kupiłam odżywkę. Oto oba specyfiki.
Odżywkę po raz pierwszy nałożyłam bez spłukiwania. Włosy wysychały wolniej i musiałam potem je rozczesać, aby wyglądały jak włosy (odżywka zlepiła je w strąki, ale po rozczesaniu znikły i już nie wróciły). Po raz drugi użyłam ze spłukiwaniem. Wyszło chyba lepiej, ale nie znam się za bardzo na tym.radosna buźka


Poza tym wczoraj był dzień kobiet. Od taty, dziadka, wujka i brata dostałam po kilka tulipanów, a potem poszłam z tatą na ściankę wspinaczkową. Tam też obchodzili dzień kobiet, bo dostałam błękitny karabińczyk i dość duży rabat na następne wejście, więc po raz drugi idziemy dzisiaj. Szkoda, że dzień kobiet nie jest codziennie.smutna buźka

piątek, 7 marca 2014

1 rozdział

Hej przepraszam, że nic nie pisałam ale miałam masę pracy w szkole i nie miałam nawet czasu włączyć komputera. Dzisiaj dodam pierwszy rozdział

Rozdział 1          

„Nazywam się Elizabeth Mary Heilquel. Jestem córką Margaret Heilquel i Kazimierza Heilquel. Moja matka mnie w ogóle nie rozumie. Uważa że jestem źle wychowana i niewdzięczna. Nie mam znajomych ani przyjaciół ponieważ matka nie chce bym zadawała się z kimś z niższych sfer. Dlatego piszę ten pamiętnik. Musze się komuś wyżalić„
Elizabeth zamknęła pamiętnik i wyjrzała przez okno. Błękitne fale oceanu uderzały o brzeg złocistej plaży. Naszła ją ochota by popływać i choć przez chwilę zapomnieć o rzeczywistości. Szybko przebrała się w kostium i weszła do wody. Poczuła znajome swędzenie na stopach, które po paru sekundach zmieniły się jak zwykle w ogon. Nic nadzwyczajnego. Odkryła to w chwili gdy po raz pierwszy jako dziecko weszła do oceanu. Bardzo się wtedy przestraszyła, ale szybko odkryła że to nic specjalnego. Po prostu była syreną. Z rozmyślań o syrenach i oceanach wyrwał ja dzwonek nawołujący na obiad. Wyszła na ląd i skierowała się do jadalni.
         - Jak możesz pokazywać się tutaj w takim stanie.- krzyknęła na jej widok matka. -Przebieraj się ,ale szybko. Dama w twoim wieku powinna już znać dobre maniery i mieć poczucie wstydu.
     Elizabeth przewróciła oczami. I weszła do swojego pokoju. Zapomniała że w jadalni można było się pokazać jedynie w sukni do ziemi, a tymczasem miała na sobie plażową sukienkę. Matka ciągle próbowała ją nauczyć dobrych manier. Szybko się przebrała w długą i niewygodną suknię, w której mogła zjeść obiad, po czym wróciła do jadalni. Usiadła przy długim dębowym stole chciała westchnąć, ale ciasny gorset jej to uniemożliwił. Zakasłała.
     Służący wnieśli półmiski z obiadem. Elizabeth szybko nałożyła sobie porcję, ale matka znów ją upomniała.
          - Nie jedz aż tyle. Dama powinna się skromnie odżywiać i ...
          - Ale jestem głodna
          - Nie kłam. Dostajesz wystarczająco dużo. – wzięła czysty talerz i nałożyła na niego łyżkę surówki. – tyle powinno ci wystarczyć.
Elizabeth tylko pokręciła głową. Nie miała siły kłócić się z matką. Szybko zjadła surówkę i wstała.
            - Nie zapomnij że za godzinę masz lekcję dobrych manier -zawołała matka
            - Wiem -odparła Elizabeth idąc do swojego pokoju -mówisz mi to od samego rana.


sobota, 1 marca 2014

Prolog

Niedawno zaczęłam  pisać książkę. Mam nadzieję, że tym razem ją dokończę. Jest ona mocno zwariowana i występuje w niej wiele istot mitycznych. Może komuś się spodoba.


Prolog

Nazywam się Sandy Ahly jestem dziennikarką i pracuje dla gazety ,,Czas Wybrzeży”. Opisuje ona stare budowle stojące nad brzegiem morza i nie tylko. Trzy dni temu dostałam od szefowej zlecenie, abym udała się na wyspę Flamingów. Swoją nazwę zawdzięcza ona stadom  flamingów żyjących nad jej brzegiem. Miałam napisać reportaż o architekturze zamku  z ok. XV wieku, który był zamieszkiwany przez książęcy ród Anhiriadów. Mieszkali tam aż do XIX wieku, kiedy ostatnia potomkini rodu zaginęła w nieznanych okolicznościach. Ponieważ groziła mi utrata pracy szybko się spakowałam i pożegnałam z rodziną. Następnego dnia ruszyłam na wyspę motorówką, bo spóźniłam się na samolot. Niestety podczas podróży zerwał się silny wiatr i pomimo moich wysiłków motorówkę zepchnęło na nieznaną wyspę. Chwilę później bojąc się by znowu gdzieś mnie nie zniosło zacumowałam łódkę do brzegu. Rozejrzałam się po okolicy. Była to niewielka wyspa, u której brzegu stała mała chatka. Postanowiłam wejść do środka i poczekać na świt. Była ona bardzo stara. Na środku stał stół, ale jego blat zarosła trawa i wyglądał jakby miał się za chwilę rozlecieć. Przez dziurawy dach wlatywała do środka woda, odżywiając rośliny, które zarosły całą podłogę. W kącie stało zapadłe i przegniłe łóżko z podartym niegdyś białym baldachimem. Po prawej stronie od wejścia była ogromna komoda. Stały na niej stare, wyblakłe zdjęcia. Nieco dalej ujrzałam przegryzione przez korniki biurko, na którym leżał notes z zszarzałą ze starości okładką. Widoku dopełniały małe okienka z powybijanymi szybami i zapach stęchlizny.
-Z zewnątrz wyglądała lepiej - mruknęłam pod nosem, ale ponieważ dalej lało nie zamierzałam tak szybko stąd wychodzić. Usiadłam na trawie i szybko ściągnęłam buty. To był zły pomysł by je kupić – pomyślałam masując obolałe stopy. Zaczynałam już się nudzić, wiec rozejrzałam się po pokoju. Mój wzrok padł na szarą, postrzępioną okładkę notesu. Szybko podeszłam i wzięłam go do ręki. Nie wyglądał niezwykle, ale wiedziona ciekawością chciałam go przeczytać. Wróciłam do swego kącika na trawie i otworzyłam rękopis.  Mym oczom ukazał się stary wiersz.
Pod spodem był data 1826 i stara pieczęć rodowa. Szybko przewróciłam stronę.

Co do tytułu to go jeszcze nie wymyśliłam radosna buźka.